„Amerykański sen” – Alexa Lavenda

„Amerykański sen” jest kontynuacją powieści „Żar Australii” z cyklu „Kontynenty przyjemności”.

Patrycja ponownie próbuje posklejać na nowo swój świat. Chcąc zostawić za sobą przeszłość i Maxa decyduje się przyjąć zaproszenie do udziału w programie telewizyjnym Master Cook i wylatuje do Ameryki. Marzy o zawrotnej karierze kulinarnej, chciałaby też w przyszłości wydać książkę i utrzeć nosa wszystkim tym, którzy do tej pory w nią wątpili. Niestety, myślami ciągle błądzi w okolice Maxa, o którym choć bardzo chce, to nie potrafi zapomnieć. Niemniej widać w niej sporą zmianę – nie jest już tą naiwną dziewczynką, jaką była kiedyś. Teraz to silna kobieta, która narzuca sobie cele i skrupulatnie dąży do ich realizacji.

A Max? Cóż, zostaje w Australii, ale też tęskni za Patrycją, która była dla niego całym światem. Rzuca się w wir pracy mając nadzieję, że ból w sercu niebawem zelżeje, a głowę zaczną zaprzątać inne myśli. Zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo zranił i wręcz poniżył swoją ukochaną, ale wie też, że nic nie cofnie czasu, by wymazać z życiorysu niechlubne wydarzenia…

Na szczęście Max postanawia zawalczyć o miłość swojego życia i nie cofnie się przed niczym, by ten cel osiągnąć. Planuje jeszcze raz, na nowo rozkochać w sobie Patrycję. Tylko czy z pozoru ten prosty plan wypali? Czy dziewczyna, ot tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zapomni o krzywdzie, jaką wyrządził jej mężczyzna? Czy będzie potrafiła mu wybaczyć i zacząć od nowa?

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Alexa Lavenda stworzyła bardzo przyzwoitą kontynuację swojej debiutanckiej powieści. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że „Amerykański sen” jest ciekawszą historią, niż „Żar Australii” – oczywiście nie umniejszając pierwszej części. Często słyszy się o „klątwie drugiego tomu”, na szczęście w tym przypadku ona nie zadziałała.

Sami bohaterowie przeszli nie małą metamorfozę, która mnie ujęła. Patrycja stała się kobietą, która w nosie ma siedzenie cicho w kącie i marzenia. Postawiła w stu procentach na samorealizację, zakłada sobie cele i dąży do nich. Jest coraz bardziej pewna siebie i nie ma zamiaru naiwnie wierzyć we wszystko, co ktoś jej mówi lub obiecuje. Ale czy będzie potrafiła zaufać jeszcze raz?

A samo zakończenie? Wbija w fotel i sprawia, że czytelnik zaczyna ogryzać paznokcie ze stresu czekając na to, co wydarzyło się dalej. Mam tylko nadzieję, że sama autorka nie będzie kazała nam zbyt długo czekać na to, co dalej stanie się z Patrycją… A wierzcie mi – nie było to romantycznie zakończenie, raczej gorzkie i niezwykle sensacyjne…

Ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Lipstick Books.

Serdeczności, Magdalena

Dodaj komentarz